środa, 4 września 2013

I minął kolejny rok.....

     Coś nietęgo z moją mobilizacją, skoro odzywam się ponownie po niespełna roku. Zastanawiałem się nawet, dlaczego nic nie pisałem, i dlaczego nagle teraz ponownie poczułem potrzebę popisania. Powód jest prosty. Spokój. Spokój i tylko typowe problemy życia codziennego.
W styczniu 2013 spotkałem się ze starszą córką brata (moją chrześniaczką). Jego córka chciała mnie odwiedzić i brat poinformował mnie wtedy o tym SMS-em. Pojechałem po nią i spędziłem z nią trochę czasu w moim mieszkaniu. Potem brat ją odebrał.
     Później brat tylko raz próbował dać mi do zrozumienia, że dalej ma mi za złe to jak załatwiona została sprawa spadku po naszych rodzicach. Po krótce to opiszę:
11-go września 1012 urodziła mu się córeczka (Amelka). Jest to owoc  nowego związku, w którym jest mój brat. O narodzinach poinformował mnie oczywiście swoim nieśmiertelnym SMS-em. Pojawił się u mnie wtedy jakiś niepokój, bo to dzieciątko od początku będzie w związku, w którym rodzic jest alkoholikiem – alkoholikiem który nie uczęszcza na terapię AA. Ale cóż, świata nie zbawię….
     Przed Wielkanocą 2013 dostaliśmy od brata zaproszenie na chrzest jego córki. Pomyślałem, że może coś się zacznie… Może podejdziemy w końcu do sprawy jak dorośli ludzie. Zaproszenie było na 7-go kwietnia 2013. W tym dniu, w trakcie ubierania dzieci moja córeczka powiedziała, że jest jej ciepło w oczy. Okazało się, że ma gorączkę ponad 38⁰C. Krótka rozmowa z żonką i postanowiliśmy, że sam pojadę aby nie zarazić jego Amelki. Na miejscu okazało się, że przyjechała ciocia (siostra rodzona mojej mamy, o której wcześniej pisałem) i wujek (A) ze swoją żoną, ten który wcześniej w październiku 2010r. odwiózł brata do ośrodka, plus oczywiście liczna rodzina ze strony jego nowej towarzyszki życia. Powiedziałem dlaczego sam przyjechałem i myślałem że wszyscy to zrozumieli (jak się potem okazało wszyscy poza moim bratem, co opiszę później). Wujek jeszcze przed mszą wziął mnie na bok i dużo mi o moim bracie powiedział. Powiedział to, co podejrzewałem, czyli że po wyjściu z ośrodka zajął się bratem i pomógł mu znaleźć pracę. Brat jak poczuł „twardy grunt” pod nogami, to zaczął pokazywać rogi. Zbywał jego rady odnośnie pójścia na terapię AA i na koniec brat dał wyraźnie wujkowi do zrozumienia, że sam będzie dalej decydował o swoim życiu i że wujek nie jest potrzebny (jakby to ująć: Kali zrobił swoje, Kali może odejść). Wujek powiedział mi również, że jak brat poznał dziewczynę przez internet i koniec końców zamieszkał u niej, to nie mógł w ogóle już do niego dotrzeć. Wujek zdziwił się mocno, że brat mnie zaprosił, bo jego zdaniem (moim zresztą również) powinniśmy sobie na początek wszystko wyjaśnić. Ja mu oczywiście przytaknąłem, ale powiedziałem mu wtedy, że może On również zaczyna szukać kontaktu ze mną…
Po mszy zaproszeni zostaliśmy na poczęstunek. Zapytałem brata czy naprawdę chce, abym pojawił się na tym poczęstunku. Odpowiedział, że tak. Pojechałem więc. Nic szczególnego nie pojawiło się w trakcie poczęstunku. Dopiero po wszystkim jego Kasia powiedziała mi, że z chęcią spotkałaby się z moją rodziną. Powiedziałem jej, że zobaczę co na to mój brat. I cóż, podszedłem do niego i zapytałem go, czy coś się rozpocznie między nami. Powiedział, że nie chce tego, że nie chce jeszcze wchodzić w żadne relacje ze mną. Odpowiedziałem mu, że jak uważa, oraz że nie rozumiem, po co mnie zaprosił – po czym odszedłem.  Następnie przekazałem wujkowi i cioci (siostrze mojej mamy) wynik mojej krótkiej i żenującej rozmowy z bratem – czyli to że brat nie chce utrzymywać ze mną żadnych kontaktów i wyszedłem z lokalu. Zacząłem współczuć jego nowej towarzyszce życia i ich córeczce, bo zawziętość brata jest niesamowita. Jak bardzo tkwi On wciąż w tej swojej iluzji zaprzeczeń, jeszcze z silną motywacją do tego aby nie pić – ale bez żadnej terapii. A przecież jest alkoholikiem i dodatkowo DDA.
Ponowny spokój do wakacji. W wakacje 2013r. wybraliśmy się na południe Polski do mojej rodziny od strony ojca. Mieszka tam brat rodzony mojego dziadka (81 lat) z żoną (71 lat), oraz dwójka ich dzieci (córka i syn), już dorosłych i w swoich związkach, a więc:
- córka (starsza), która jest chrześniaczką mojego ojca. Ma męża i dorosłą córkę która mieszka w Anglii.
- syn, który ma żonę i trójkę dzieci
Brat mojego dziadka jest romantykiem, osobą, która przywiązuje bardzo dużą wagę do rodziny, do swoich korzeni. Bardzo bolała go sytuacja pomiędzy mną i moim bratem. Nie rozumiał jak do tego mogło dojść. Mnie osobiście zdziwiło, że wujek wie o relacji między mną i moim bratem. Czyli zostałem już przez brata podsumowany również w tej rodzinie. Rodzina ta jednak nie dała mi odczuć, że są przeciwko mnie. Chytry plan brata nie powiódł się więc. Opowiedziałem wujkowi jak sprawy się miały i mają. Opisywałem to operując faktami. Starałem się mówić obiektywnie. Jechałem po sobie i po nim. U mnie główną rzeczą było to, że faktycznie umówiłem się z bratem, iż dorzucę mu 15tyś złotych po sprzedaży mieszkania (czyli że podzielimy się następująco: 90tyś brat i 60tyś ja). Zataiłem fakt, że brat okradł naszego ojca na minimum 7700zł (tyle mam udokumentowane z historii bankowej z rachunku ojca). Dałem szansę wujkowi na własną ocenę sytuacji. Zanim opowiedziałem mu wszystko, to twierdził że przeważnie wina tkwi pośrodku. Jednak po całym opisie sytuacji powiedział z uśmiechem na twarzy, że jest to moja wina. Zatkało mnie, ale wujek mówił dalej. Jest to moja wina, bo nie piłem z rodzicami i z bratem. Dopiero zrozumiałem sarkazm w jego słowach. Ale wujek nie przerywał. Mówił dalej że całe pokolenia mojej rodziny piły i traciły swoje majątki, że alkohol był przyczyną wielu tragedii a mój brat jest tego bardzo wyrazistym przykładem. Przez alkohol o mało nie stracił mieszkania, na które komornik chciał wejść 2 dni po jego sprzedaży. Jednocześnie bardzo cieszyło go, że ja nie piję i że mam fajną rodzinkę (z czym zgadzam się w 100 %). Wujek pokazał mi swoje drzewo genealogiczne (czyli również moje) oraz spisaną historię mojego rodu. Ogólnie było bardzo miło i cieszę się że ich odwiedziłem. Na kilka dni przed odwiedzinami brat dowiedział się, że do nich przyjeżdżam i byłem ciekawy co z tego wyniknie (przy okazji dowiedziałem się, że jest w Holandii). I nie pomyliłem się. W czasie rozmów z wujkiem kilkakrotnie zapewniałem go, że bardzo szukałem kontaktu z bratem, ale On stanowczo odmawiał. Wyraziłem tylko nadzieję, że kiedyś to nastąpi i że ja cały czas na to czekam.
Po naszym wyjeździe brat przedzwonił do wujka. To co zrobił jednak, to była wielka bezczelność!!! Powiedział mianowicie, że to ja się odciąłem od niego a on szuka kontaktu ze mną. Dowodem na to (tak mówił) było zaproszenie na chrzest, które do nas wysłał. Powiedział, że moja żonka nie chciała przyjechać i została w domu (mój komentarz: córka moja dostała wtedy temperatury i żonka została wtedy z dziećmi w domu, co opisałem wcześniej). Wujek jest bardzo chory (4 czy 5 razy był już w stanie śmierci klinicznej z powodu dużej wady serca), ale brat na to nie patrzy. On ma być ten dobry – nieważne jakich użyje środków. Tak jakby wychodził z założenia: CEL UŚWIĘCA ŚRODKI. Ogarnęła mnie słuszna złość. Obiecaliśmy wujkowi, że jeszcze raz ponowię próbę nawiązania z nim kontaktu. Telefon miał jednak wyłączony. Przypomniałem sobie że jest w Holandii. Przedzwoniłem do jego Kasi, przedstawiłem się  i powiedziałem że po raz kolejny chciałbym spróbować odnowić kontakt z bratem ale nie mam do niego telefonu (w Holandii miał inny numer). Wyczułem, że ucieszyła się i powiedziała że namówi go, aby spotkał się ze mną. Tego samego dnia otrzymałem od niego SMS-a (wysłał go po godz. 22). Odczytałem go przed godz. 23-cią i dużą część nocy miałem popsutą.
Oto jego treść:

Witaj.
Tu (imię brata).
Kasia do mnie dzwoniła ze Ty do niej Dzwoniłeś. Chciałbym Ci powiedzieć bo może nie pamiętasz Ale wtedy będziemy mogli się spotykać i zachowywać jak prawdziwi Bracia jeżeli oddasz lub zaczniesz mi spłacać te 20 tyś które bardzo dawno temu mi obiecałeś. Jeżeli nie będę widział jakiś ruchów na moim koncie albo jakiejś deklaracji od Ciebie to nasze stosunki będą bez zmian.
PS Kochajmy się jak bracia Ale liczmy się jak żydzi.

Upewniłem się, że sposób jego myślenia jest chory. Jego zawiść i zawziętość zaślepiła go.
Dalej rości sobie prawo do większych pieniędzy po spadku. I chyba zaczął naliczać odsetki. Przecież powiedziałem mu w dniu 05.07.2010r. że dam mu ze spadku 15tyś na długi których narobił. Z tego jednak trzeba było do Urzędu Skarbowego oddać 3000zł, więc tak naprawdę byłoby to 12tyś. Na terapii skutecznie mi to wybili jednak z głowy (więcej w zakładce "O sobie"). A tu nagle w SMS-ie pojawia się kwota 20tyś.
Brat za kilka dni będzie w Polsce, bo przyjedzie na urodziny swojej córki. Myślę o napisaniu do niego listu – ostatniego listu.

C.d. w poście "Kolejne huśtawki (lata: 2014 - 2015)"……