Zaraz wrzucę SMS-y, tylko krótka refleksja:
Rzadko kiedy alkoholik, który nie pracuje nad sobą i nad swoim nałogiem, zachowuje się do końca racjonalnie.
Ja po prostu myślałem, że skoro mamy nie rozmawiać o przeszłości, to zamykamy temat. Ja przystałem na propozycję brata, chociaż uważałem wtedy, że wielu spraw nie wyjaśniliśmy. Trudno - zamykamy nie wracamy do przeszłości. Zaakceptowałem decyzję brata i postanowiłem tego tematu więcej nie podnosić. Przyjąłem to jako sprawę honoru!!! Założyłem, że brat też okaże się człowiekiem honoru i nigdy już nie wyciągnie na świat dzienny spraw z przeszłości, które postanowiliśmy zamknąć. Chyba żyłem w jakimś matrixie wierząc, że sprawy są faktycznie pozamykane. Jego obecna partnerka twierdziła, że bratu brakowało kontaktów ze mną. Postanowiłem nie wracać więc do przeszłości, nie oczekiwałem też, że brat mnie przeprosi, co moim zdaniem powinien uczynić. W lipcu na jego urodzinach zaproponowałem, aby dołączył do treningów krav-maga, na które chodzę już 2-gi rok. Powiedział, że raczej nie, ale pomyśli. Chciałem z nim o tym porozmawiać na urodzinach jego córki (a mojej chrześniaczki), które obiecał jej zrobić. Jak postąpił, opisałem w ostatnim poście. 9 dni po jej 18-tej rocznicy urodzin brat znowu - po prawie dwóch latach naszych w miarę poprawnych i coraz bardziej zdrowych relacjach - syknął jadem.
Oto SMS-y:
Brat:
SMS I
- Cześć Mariusz. Wiesz co przykro mi jest ze Pauli swojej chrześnicy nawet nie złożyłeś życzeń na jej 18 urodziny
SMS II (po 7-miu minutach)
-Mi kiedyś mówiłeś ze nie mogę być chrzestnym ojcem dla Twoich dzieci Co mnie bardzo zabolało ale popatrz jak Ty się zachowałeś w stosunku do Pauli. Mariusz Wstyd
Zignorowałem je ale czułem że coś zaczyna się dziać. Miałem obawy, że znowu "wywinie kota ogonem" i poprzekręca fakty. Od razu przedzwoniłem do chrześniaczki, przeprosiłem że nie zadzwoniłem w dniu jej urodzin jednocześnie tłumacząc, że czekałem z życzeniami aż się spotkamy jak to w sumie przy niej obiecał brat. Chwilę porozmawialiśmy. Potem przedzwoniłem do jego obecnej partnerki - Kasi. Głupio jej się zrobiło, że brat tak się zachował i przeprosiła mnie za jego słowa. Poprosiłem ją, aby odwiedziła nas. Przyjęła zaproszenie i spotkaliśmy się już następnego dnia. Okazało się że brat wyjechał do pracy do Belgii. Jego Kasia powiedziała, że nikomu nie chciał o tym mówić. Nie rozumiała też, czemu tak mnie potraktował. Ja też jeszcze nie chciałem "palić mostów".
Dwa dni później (dzień po moich urodzinach) brat wysłał mi - jak gdyby nic - SMS-a urodzinowego:
Brat:
Wszystkiego najlepszego w dniu urodzin.
Ja:
SMS I:
Dziękuję, chociaż Twoje dwa wcześniejsze SMS-Y pokazują co faktycznie o mnie myślisz. Przecież to Ty zapowiedziałeś że zrobisz Pauli urodziny i mnie zaprosisz. Ja czekałem na zaproszenie.
SMS II:
Z Pauliną rozmawiałem. To bardzo mądra dziewczyna.
Brat:
Masz racje. To bardzo mądra dziewczyna i nie powie Ci co czuje. Nie chce się kłócić. Pozdrawiam
Ja:
SMS I:
Paulina wiedziała jak miało być i jak wyszło.Nie było sensu składać życzeń telefonicznie skoro mieliśmy spotkać się. Po prostu sam nawaliłeś ale brak Ci odwagi aby się przyznać. I to właśnie Paula rozumie.
SMS II:
Twoja Kasia przeprosiła mnie za Twoje SMS-Y. Co do mnie - nie pozwolę jeździć po sobie niesłusznie! Ani Ty ani Aneta nie zaprosiliście mnie. Wasz wybór. Nie mam o to pretensji.
Brat chyba to długo przetrawiał, bo prawie dwa tygodnie zajęło mu napisanie odpowiedzi. Oto kolejna korespondencja z 10-go września:
Brat:
SMS I:
Nie chce jeździć po Tobie po prostu chce Ci uświadomić ze źle postępujesz względem rodziny
SMS II:
Z Paulą wyjaśniłeś jej osiemnastkę Super czyli 17 urodziny tez tak myślę
SMS III:
O 16 i 15 urodzinach tez pamiętałeś
Ja:
Jak wytrzeźwiejesz to z Tobą porozmawiam. Po pijaku nie pisz do mnie!! Nie będę dla Ciebie chłopcem do bicia!!!
Brat:
SMS I:
Wigilia i Wielkanoc to samo? Zadzwoniłeś z życzeniami
SMS II:
Ja mam ważniejsze sprawy niż picie
Ja:
Chory jesteś!!!!!! Ten alkohol zżarł Ci mózg do końca.
Brat:
Mariusz Posłuchaj siebie Co Ty piszesz
Nie wytrzymałem i przedzwoniłem do niego. To była chora rozmowa. Usłyszałem, że sprawa przeszłości nie jest dla niego zamknięta (tu złamał umowę, którą zawarliśmy i w tym momencie.stracił wszystko w moich oczach i sercu, ponieważ zaprzeczył czemuś, na co umówiliśmy się). Okazało się, że według jego chorej i zakłamanej pamięci, jakiejś koszmarnej pomroczności, za mieszkanie po rodzicach ja wziąłem 80 000zł a on 70 000zł. Od razu skontrowałem, że to kłamstwo, bo podział był równy. On twierdził że nie, że to przecież ja wziąłem zadatek w kwocie 5000 zł. przy podpisywaniu umowy kupna - sprzedaży mieszkania po rodzicach, a potem on dostał 70 000 zł a ja 75 000 zł. Na ironię było prawie tak, jak mówił. Różnica polegała na tym, że zadatku wziąłem 4800 zł a on 200 zł. Zapomniał tylko dodać, że w czasie, kiedy wydarzenia te miały miejsce, czyli w 2010 r., przez długi czas nie płacił on czynszu za mieszkanie i z jego winy w spółdzielni powstał (wraz z odsetkami 700 zł) łączny dług w kwocie 4500 zł. i taką kwotę wpłaciłem wtedy na pokrycie JEGO w końcu długu z otrzymanego zadatku. Oczywiście mam historię rachunku, że wpłaciłem na swoje konto 4800 zł i potwierdzenie przelewu do Spółdzielni dokładnie na kwotę 4502 zł. bo takie było jego zadłużenie. Mało tego, zaraz po wpłacie jego długu z własnej woli napisałem do spółdzielni pismo z prośbą o umorzenie odsetek i spółdzielnia umorzyła 50% odsetek czyli 350 zł. Pozostałe 300 zł, które pozostały z 4800 zł, poszły również na pokrycie późniejszego długu za czynsz bo znów przestał płacić. On to zupełnie wyciął z pamięci, i wg niego ukradłem mu 20 000zł. (wszystko opisałem w poście "O sobie", ale nie miałem wtedy świadomości, skąd nagle 20000 zł o których wspomniał wtedy w tym samym poście). A wracając do bieżących wydarzeń, brat powiedział mi podczas tej samej rozmowy telefonicznej, że tej sprawy nigdy nie zamknie. Oto człowiek chory z zawziętości i wyzbyty z resztek honoru. Żadne argumenty i fakty nie docierały do niego. Myślałem, że był on w jakimś amoku, ale on tym żył i wciąż żyje. Po raz kolejny powiedziałem mu, że pretensje o to, że tak potoczyły się sprawy z podziałem pieniędzy za mieszkanie, może mieć TYLKO do siebie, że nie jestem złodziejem i że to przecież on grał nieczysto, bo w czasie gdy po śmierci mamy ojciec znalazł się długoterminowo (ponad 2 lata) w szpitalu kolo Węgorzewa, to on wtedy nie wydał ani złotówki ze swoich pieniędzy, jak jeździł do ojca ok 200 km. Wszystko pokrywał z niewielkiej ojca renty (wtedy ok. 900 zł a przecież ojcu po śmierci mamy zostały długi na kilka tysięcy), paliwo za przejazdy i to co do niego zabierał. Mało tego, brat swoje raty również spłacał z renty ojca. Jak pod koniec 2007 r. u ojca wykryto nowotwór płuc i przewieziono go do szpitala w Olsztynie, to brat nie chciał potem ojca w mieszkaniu, które było w końcu ojca. Ojciec wyczuwał, że nie jest mile widziany w swoim w końcu mieszkaniu, w którym wtedy mieszkał brat, ale nie chciał zamieszkać u mnie i bardzo mnie prosił, aby umieścił go gdzieś w szpitalu. Mój lekarz rodzinny doradził mi, abym umieścił go w hospicjum w którym był do końca, czyli około roku. Brat nawet wtedy, kiedy ojciec już gasł, okradał go z renty fundując sobie wakacje na południu Polski - na co mam dowody - i to wszystko mu przypomniałem. (info wyjaśniające: w sumie minimalna kwota wyprowadzona przez brata z rachunku ojca wyniosła ok. 7700 zł w wersji dla niego optymistycznej, bo kilku rzeczy na większe kwoty nie opisał w tytule operacji rachunku. Jednak bardzo prawdopodobna kwota którą kradł wyniosła ok. 9500zł). Dodałem również, że mam na to dowód w postaci historii rachunku ojca, gdzie w tytule operacji na rachunku wszystko było opisane. Nie wytrzymał i rozłączył się
Mój SMS:
Tchórz - znowu się rozłączasz!!!
On przedzwonił, bo dotknęło go że nazwałem go tchórzem ale nie nawiązał do kłopotliwego dla niego tematu. Mówił o innych rzeczach, że ma pretensje o to, że nie kontaktuję się z chrześniaczką swoją, a przecież po pierwsze - zamieszkała Ona z jego byłą żoną i nie miałem z nią kontaktu, a po drugie oczernił mnie przed nią w czasie, gdy miała dopiero 10 lat. W tamtym czasie obiecałem sobie, że kiedyś porozmawiam sobie z nią o tym, jak będzie starsza. Pełne odcięcie z jego strony do końca 2015 roku, potem 1.5 roku w miarę względne relacje, a tu nagle pretensje. Mówił cały czas to samo co chwilę wcześniej napisał w SMS-ach, że nie interesuję się nią, że nie chciałem go na chrzestnego, a wg niego sam zachowuję się fatalnie wobec niej. Nie chciałem tego bełkotu już słuchać i ja z kolei po ostrzeżeniu że zerwę z nim kontakt jak będzie dalej na mnie najeżdżał i po krótkim "Cześć" rozłączyłem się.
Teraz on wysłał mi SMS-a z jednym słowem: "Tchórz"
Moja reakcja to SMS:
Ja:
Koniec z nami!!!
Brat:
SMS I:
Prawda boli Co!!!!!!!
SMS II:
Koniec
Dla niego to nie był żaden problem. W ogóle mu nie zależało na relacjach ze mną.
Ja jednak zacząłem myśleć o tym co się przed chwilą wydarzyło. Mocno weszły w naszą rozmowę emocje, a tam gdzie rozmową kierują tak silne emocje, nie ma miejsca na racjonalne myślenie.
Skoro mieliśmy zerwać ze sobą wszelkie kontakty, to niech to w moim rozumieniu odbędzie się w cywilizowany sposób.
No więc postanowiłem wykonać ostatni telefon do niego. Odebrał.
Powiedziałem mu, że pomimo tego, że to co mówiłem było prawdą, to możliwe że mówiłem o tym za ostro i przeprosiłem go nie za moje racje w stosunku do niego, za ton mojej wypowiedzi, ale że strasznie irytuje mnie, że tak potwornie i bezwzględnie atakuje mnie, ta ciągła jego narracja, że jestem złodziejem - i pytam go dlaczego tak do mnie przemawia? Powiedział, że może też przesadził. O dziwo, zgodził się ze mną, że musimy o wszystkim porozmawiać. Dodał, że teraz jest w Belgii, ale w październiku będzie w Polsce, to się ze mną skontaktuje. Wydał mi jeszcze wytyczne, co odebrałem jako nakaz - tak, nakaz - abym dzwonił od swojej chrześniaczki co 2-3 miesiące. Taki miał tupet.
Co do naszego spotkania w październiku, brat oczywiście był w Polsce i oczywiście nie odezwał się. Taki "odważny"!!!
Jemu wydaje się, że on tak może, że to co on zrobi, jest OK. Nie dotrzymał słowa??? Spoko, przecież w jego mniemaniu miał powód. U niego to norma - kłamać i kręcić.
Sam czepia się, kąsa i próbuje "psuć innym krew". Tyle, że mi się przelało. Tym razem oczekuję od niego przeprosin i uczciwej rozmowy. Żadnych miłych, a tak naprawdę sztucznych, rodzinnych spotkań.
Ponadto nie będę od tej pory przyjmował żadnego ataku z jego strony na mnie. Mój brat musi w końcu dostać nauczkę!!!
Zabiegałem o kontakt wiele lat. W końcu udało się. Brat poinformował mnie, że nie chce wracać do przeszłości, a potem nagle wywleka kłamstwa i bez skrupułów atakuje mnie. Ot, żałosne próby wzbudzania poczucia winy przez człowieka, który w moich oczach nie ma "ani grama" honoru. Nie pomogło po dobroci, trzeba zmienić front i to się właśnie stało. Brat jeszcze tego nie wie, ale to nic. Dowie się....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz