czwartek, 11 sierpnia 2011

Zakręty życia codziennego (c.d.)

Wracając do urlopu, brata ciotecznego odwiedziłem. Lubię tam jeździć. Czuję się u niego bardzo swobodnie. Ma fajną rodzinkę, ale ciocia, o której trochę pisałem, burzy ten spokój - myślę - dość skutecznie. Jego siostra rodzona mieszka z ich rodzicami (czyli z ciocią). To co mnie bardzo irytuje, to zachowanie cioci (ich matki). Mianowicie bardzo różnicuje swoje dzieci. Zarówno brat cioteczny, jak i jego siostra mają po córce, ale to jak ciocia różnie traktuje swoje wnuczki, woła o pomstę do nieba. Córka brata jest totalnie olewana i zapomniana przez ciocię, natomiast druga wnuczka jest tak głaskana i kochana przez ciocię, że aż się niedobrze robi. Jest to cholernie wielka niesprawiedliwość i największemu wrogowi nie życzę takiej babci. Zaczęliśmy odwiedzać się z bratem ciotecznym trzy lata temu. Był On wtedy kłębkiem nerwów. Przekonany był chyba , że w całej rodzinie ma już przypiętą łatkę "czarnej owcy" oraz niewdzięcznika i myślę że unikał On wtedy kontaktu z rodziną. Jak rodzina (tzw. KLAN") przyjeżdżała do cioci a brat ze swoją żoną to zauważyli, to zawsze mieli nadzieję, że odwiedzą ich również. I zawsze było rozczarowanie. Ja z kolei myślałem wcześniej, że brat mnie unika i nie chciałem się narzucać. Ale brakowało mi go i jego rodzinki. Właśnie ok. 3 lat temu byłem u cioci i pomyślałem, że ich odwiedzę. Ciocia stawała na głowie abym tam nie szedł i bardzo stanowczo sprzeciwiała się temu. No cóż, ja się uparłem i pomimo jej rozpaczliwych wysiłków odwiedziłem brata i ucieszyłem się, że zastałem całą rodzinkę. Tamtej decyzji o odwiedzinach brata do dziś nie żałuję. Zobaczyłem wtedy, jak bardzo byłem manipulowany i współczułem bratu z powodu niesprawiedliwości, która Go dotykała. Od tego czasu zaczęliśmy częściej spotykać się i w ciągu tych trzech lat zauważyłem że brat odżył. Może dlatego, że w końcu ktoś z rodziny zaczął mówić że to On ma rację, że to On jest krzywdzony. Ja natomiast zauważyłem, że zacząłem być inaczej traktowany przez rodzinę. Na początku trochę mnie to martwiło, może nawet gryzło, ale terapia DDA pomogła mi. Wiem to, bo podczas jej trwania zacząłem zacząłem inaczej postrzegać rodzinę. Zacząłem akceptować prawo innych do wyrażania swoich opinii a jednocześnie nabrałem dystansu do wypowiedzi, które były ocenianiem mojego postępowania. I tu może przejdę do sedna sprawy. W styczniu 2011 napisałem bardzo obszerny list do mojego brata rodzonego, w którym wręcz obnażyłem się ze swoich uczuć. Między innymi napisałem też o tym, że żałuję iż ciocia nie pomogła mamie w zamieszkaniu u swoich rodziców i że wiem czemu tak się stało oraz że powiem mu o tym, jak mu zaufam. Brat rodzony przeczytał cioci ten fragment listu i jak podczas odwiedzin brata ciotecznego zajrzałem do cioci, to próbowała ona postawić mnie pod ścianą i zmusić, abym się z tego wytłumaczył. Nie sprowokowała mnie jednak. Byłem tak bardzo spokojny, że aż byłem zaskoczony. Spokojnie wysłuchałem jej, a potem zapytałem ją, czy czytała cały list czy tylko część. Jak usłyszałem, że tylko fragment, to stwierdziłem że nie mamy o czym ze sobą rozmawiać i że dokończymy rozmowę, jak zapozna się z listem, ponieważ nie mam w nim nic do ukrycia. Powiedziała wtedy że poprosi mojego brata rodzonego o list i że będę musiał się wytłumaczyć z tego fragmentu, jeśli będzie to faktycznie w liście. Odpowiedziałem jej wtedy, że nie mam zamiaru się przed nikim tłumaczyć, również przed nią. Co ciekawe, im bardziej byłem spokojny, tym bardziej ciocia była zdenerwowana. Powiedziałem jej to co opisałem w poprzednim poście i powtórzyłem, że zamiast pomóc mamie mojej, to dała jej śmieszne 4800zł na picie. Powiedziałem jej również o szpitalu i że jeśli nie wie jak pomóc alkoholikom, to dla ich dobra powinna przestać im pomagać bo tak naprawdę tylko im szkodzi. Po czy wyszedłem od niej z domu. Powiem szczerze, że byłem dumny z siebie. Wtedy stwierdziłem, że wolę być czarną owcą z bratem ciotecznym, niż wybielony przed ciocią.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz